Aktualności
Dziś będzie krótko, acz treściwie. Wychodząc naprzeciw społecznemu zapotrzebowaniu trzeba wrócić jeszcze raz do tematu początkowego, czyli nazw związanych z tematem odwróconej hipoteki. To kwestia kluczowa, by zrozumieć istotę tego nowego na rynku polskim instrumentu finansowego i nie dać się złapać funduszom hipotecznym we frazeologiczną pułapkę.
Ad rem więc. W polskiej rzeczywistości nazwa “odwrócona hipoteka”, którą bardzo ochoczo, lecz niesłusznie przywłaszczyły sobie fundusze hipoteczne to skrót myślowy związany wyłącznie z odwróconym kredytem hipotecznym. Dlaczego? Wyjaśnienie jest bardziej prostsze niż proste.
Wystarczy użyć nieco wyobraźni i zestawić ze sobą powszechnie funkcjonujące od lat skróty. Tradycyjny kredyt hipoteczny to w skrócie “hipoteka” stąd “odwrócona hipoteka”, ze względu na swoją specyfikę, to nic innego, jak odwrócony kredyt hipoteczny.
Trzeba też podkreślić, że w Polsce renty dożywotniej, nawet zanim paru “szczęśliwców” wpadło na pomysł założenia spółek prywatnych oferujących swoje usługi, nikt “odwróconą hipoteką” nie śmiał nawet nazwać. Skrót od przeniesienia własności na prawach dożywocia od lat określa się bowiem nie inaczej jak tylko mianem “dożywocia”. Tak po prostu jest. Nie zmieni tego żadna reklama.
To, że prezesom spółek prywatnych owo “dożywocie” źle się kojarzy, nie znaczy jeszcze, że można podszywać się pod frazeologię i ustawę o odwróconym kredycie hipotecznym, tym samym mniej lub bardziej chcący używając nieczystych chwytów marketingowych mieszać seniorom w głowach.
Stąd apel do wszystkich światłych. Warto nazywać rzeczy po imieniu, żeby wszyscy bez niepotrzebnych domysłów i gdybań od razu wiedzieli, o czym mowa. Tak będzie nie tylko prościej, ale i bezpieczniej.